Jeśli dobrze rozumiem, dbanie o dobrą kondycję duszy i ciała to stały element w twoim życiu. Jak zatem dbasz o umysł?
Jestem miłośnikiem filozofii zatem muszę odwołać się do filozofów. W związku z twoim pytaniem przychodzi mi na myśl grecki poeta, uczeń Teofrasta, Meander. Otóż autor wielu komedii greckich powiedział, że sztylet rani ciało, słowo – umysł. Idąc tym tropem, szukam tego co nie rani mojego umysłu. Słowa są w pewnym sensie pokarmem dla umysłu. Mam tu na myśli słowo rozumiane w szerokim kontekście, czyli to co czytam, oglądam z kim się spotykam, rozmawiam. To wszystko jest elementem troski o mój umysł. Często możemy usłyszeć o toksycznych pokarmach dla naszego ciała – ja także w tym wymiarze troszczę się o mój umysł. Jest on przecież w pewnym sensie „sercem” mojego istnienia. Dbam też o to w jakim środowisku przebywam – jest to szalenie istotne. Dbam o to, aby moje relacje były z właściwymi osobami, aby relacje miały wzajemny charakter. To jest jeden poziom troski o umysł, inny to stosowanie znanej zasady „w zdrowym ciele, zdrowy duch.” Efektywnym elementem troski o mój umysł jest bieganie i trekking. Nie jestem żadnym maratończykiem i nie biegam dla sukcesów, ale bardzo przemawia do mnie neurobiologia. Szczególnie naukowe wnioski Bena Martynogi, który wykazał, że bieganie to „naturalny” stan człowieka i są dowody, że bieganie wpływa na nasze funkcje wykonawcze i usprawnia działanie pamięci. Dzięki czemu lepiej poradzimy sobie w pracy. Czyż nie o to chodzi? Wyżej wspomniany neurobiolog twierdzi, że siedzenie bez ruchu jest niebezpieczne.
Wspomniałeś, że żyjesz w myśl zasady „w zdrowym ciele, zdrowy duch”. Jak dbasz o utrzymanie ciała w dobrej kondycji?
Dobra kondycja dla mnie to stan sprawności zarówno umysłowej jak i psychicznej. Przysłowiowy „dół” jest markerem wskazującym na potrzebę reakcji na ten „dół”, czyli na jakąś formę fizycznego wysiłku. Przed pandemią biegałem codziennie - zwykle ok czwartej rano. Pandemia trochę mnie rozleniwiła, ale wracam do normy. Korzystam z własnych nóg tam, gdzie się da. Dzięki trekkingowi świat stał mi się bliższy. Zarówno w sensie emocjonalnym, jak i dystansu.
Trekking odgrywał ważną rolę w Twoim życiu. Jak to się stało, że zrobiłeś 600 km chodząc po Australii? Ile czasu Ci to zajęło?
Jak to zrobiłem? Na nogach zdzierając kilka par butów. Australia to moje ukochane miejsce na świecie. Zajmuje drugie miejsce w rankingu miłości mojego życia, rzecz jasna na pierwszym miejscu jest moja żona potem długo, długo nic i Australia. Spędziłem tam kilka lat pracując i uwielbiałem przemierzać Australię trekkingiem. Tamtejsza przyroda jest bardzo przyjazna dla człowieka i niezwykle responsywna. Alpy, parki miejskie czy ogromne rezerwaty przyrody – spędziłem w tych okolicznościach kilkaset kilometrów mojego życia. Z chęcią bym to powtórzył. Chodzenie tymi samymi ścieżkami co Steve Irwin jest niezapomnianym doświadczeniem. To był tak na marginesie niezwykły człowiek – dla swojej córki stworzył wyspę i nazwał ją jej imieniem - Bindi. Czyś nie jest to piękny wyraz miłości do własnej córki?
Wiem, że robisz doktorat. Z czego? Skąd czerpiesz motywację do nauki?
Tak zajmuje się też pracą naukową bardziej z pasji. Bezpieczeństwem cyfrowym w bankowości, ale także przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet i nieletnich. Obecnie pracuję nad tematem przemocy wobec kobiet w czasie pandemii na podstawie danych Australijskiego Instytutu Kryminalistyki oraz na danych z Polski. Dokonuję analizy porównawczej. Temat bardzo trudny, ale zajęcie się nim jest bardzo potrzebne w dzisiejszych czasach. Zasadniczo większość skupiona jest na rozwiązaniach ekonomicznych i politycznych nie zwracając uwagi na ogromne cierpienie ofiar przemocy.
Co mnie motywuje do nauki? Myślę, że chęć poznawania świata i jego ciekawość. Uwielbiam filozofię, która przecież jest umiłowaniem mądrości. Nauka pomaga mi w życiu podejmować dobre decyzje. Rozwija mnie. Mój umysł to przecież fundamentalne narzędzie w tworzeniu mojego życiowego biznesu, to jakby powiedzieli Australijczycy „core of a startup”.
Co radzisz tym, którzy nie mogą się zmobilizować a do tego izolacja społeczna dodatkowo ich rozleniwiła?
Trudne pytanie, gdyż jak już wspomniałem, sam w czasie izolacji dałem się ponieść lenistwu. Co mi pomaga wrócić do formy? Kontakt z przyjaciółmi aktywnymi fizycznie i wspólne mobilizowanie się. Radość nawet z 1 przebiegniętego kilometra. Zaznaczam, że nie chodzi o rywalizację, ale o mobilizację. Słowa brzmiące podobnie, ale jakże różne.