To co widoczne i niewidoczne

Kultura
kultura
02.03.2021
04:00

Recenzja filmu "Imagine" (2012 r.) w reżyserii Andrzeja Jakimowskiego

"Wyobraźnia jest najważniejszym darem, ponieważ jest nieograniczona" - Albert Einstein

Trudno o wybór lepszej sentencji do rozmowy o „Imagine”. I nie chodzi tu o analizę utworu Johna Lennona sprzed pół wieku, ale o film Andrzeja Jakimowskiego. Reżysera, który zwrócił uwagę filmowego świata w Polsce obrazem „Zmruż Oczy” z 2003 roku. 9 lat później na Festiwalu w Toronto pokazał francusko-polsko-brytyjsko-portugalską koprodukcję „Imagine” z międzynarodową obsadą.

„Imagine" jest najlepszym dowodem na to, że można stworzyć obraz osób poszkodowanych przez los, w tym przypadku niewidomych, bez niepotrzebnej ckliwości. Z daleka od banału i bez wyciskania łez. Na uwagę zasługuje również sposób prowadzenia akcji. Sekwencje scen, w których przenika się to, co widoczne i niewidoczne. Reżyser nie pokazuje nam pewnych rzeczy, których nie mogą zobaczyć bohaterowie. W takim wybiórczym przedstawianiu świata, Jakimowski świetnie wykorzystuje dźwięki i odgłosy. Pobudza kreatywność widza i skłania do refleksji. Z każdym kadrem przenikamy głębiej do świata bohaterów, stajemy się częścią ich codzienności i odczuwamy ich ograniczenia. To jest film, który warto zobaczyć dwa razy i przy kolejnym seansie przeprowadzić pewien eksperyment. Jaki? O tym za chwilę. Najpierw „kilka słów” o samej fabule.

Imagine - plakat filmowy

Ian (Edward Hogg) podejmuje pracę w ośrodku dla niewidomych w Lizbonie. Zaczyna wprowadzać niekonwencjonalne metody prowadzenia zajęć. Wymyśla własną drogę dotarcia do osób, którzy tak, jak on, zostali zamknięci w świecie ograniczonym do własnych powiek. Jego podejście od początku budzi niezrozumienie i niechęć innych instruktorów i pracowników ośrodka. Ian, mimo że jest niewidomy, porusza się bez laski. Świetnie radzi sobie z podstawowymi czynnościami, nawet tymi stanowiącymi wyzwanie dla osób widzących. Swoje techniki oswajania codzienności stara się przekazać młodym pacjentom. Oferuje im także coś więcej. Pokazuje jak nieograniczone możliwości płyną z własnej wyobraźni. Jej projekcje mogą pomóc w orientacji przestrzennej i zintensyfikować odbiór bodźców, reakcje zmysłów. To lekcja, która może otworzyć przed nimi niedostępne elementy życia. Dać im punkt zaczepienia w rzeczywistości.

Szczególną uwagę instruktora zwraca tajemnicza Eva (Alexandra Maria Lara), która nie opuszcza swojego pokoju. Wystraszona, znerwicowana i nieufna wobec ludzi wokół. Wycofała się z relacji towarzyskich i zamknęła w sobie. Jej ciekawość budzi w zasadzie tylko gołąb za oknem. Dotarcie do Jej świata stanowi dla Iana bardzo duże wyzwanie. Bariera zdaje się niemożliwa do przełamania przy pierwszym kontakcie. Ich relacja, tajemnicze uczucie powoli doprowadzi do spotkania w pewnej kawiarni… jednak wiele szczegółów będziemy musieli sobie po drodze dopowiedzieć.

Na tym polega magia „Imagine”. Jak sam tytuł podpowiada, wyobraźnia będzie nieodłącznym towarzyszem seansu. I tu dochodzimy do eksperymentu. Na czym on polega? Po pierwszym obejrzeniu i refleksji odczekajmy chwilę. Tydzień, miesiąc, nawet rok lub kilka lat. Powtórzmy seans tylko na zmienionych warunkach. Po prostu zmrużmy oczy, zamknijmy i słuchajmy dialogów, wizualizując sobie w myślach sceny. Niesamowite wrażenie i przeżycie.
Wyjątkowość „Imagine” tkwi w umiejętnym operowaniu słowem i obrazem, rewelacyjnej grze Hogga, świetnych zdjęciach i dopełniającej obraz muzyce. Zapadające w pamięć sceny i ta zagadka na koniec. Otwarte zakończenie, które odsyła nas po więcej do wyobraźni i intuicji. Wtedy można zamknąć oczy i poddać się imaginacjom.

Michał Zegar

Zamknij
W celu poprawienia jakości usług korzystamy z plików cookies. Pozostając na stronie, wyrażasz zgodę na wykorzystanie tej technologii Więcej informacji