Wojtek Kamiński jest szefem IT w Grupie ANG.
Lubi rywalizację, nawet jeśli nie wygrywa to satysfakcję czerpie z pokonywania własnych ograniczeń i słabości. Za swój największy rowerowy sukces uznaje to, że udało mu się stworzyć drużynę kolarską Grupa ANG MTB Team.
Z rozmowy dowiecie się jak zaczęła się jego kolarska pasja i czy ma na tym punkcie prawdziwego „bzika”.
fot. Zbigniew Świderski
Twoją pasją jest jazda na rowerze, od czego zaczęła się ta przygoda?
Moja przygoda z rowerem zaczęła się, podobnie jak u większości kolarzy amatorów, w okresie szkolnym. Pochodzę z małego miasta, w którym nie było dostępnych zbyt wielu rozrywek dla młodzieży. Wspólnie z kolegami traktowaliśmy rower zarówno jako zabawę, jak i formę spędzania wspólnie czasu wolnego. Była to końcówka lat 90-tych, wtedy oczywiście jeździliśmy na rowerach górskich. Nie traktowaliśmy tego jako sport. Jeździliśmy, wygłupialiśmy się, ulepszaliśmy nasze rowery. Pod koniec szkoły średniej zdarzyło mi się jednak wystartować w zawodach MTB, które były akurat organizowane w moim mieście. Z jednej strony spodobało mi się to, ale z drugiej trochę zdemotywowało.
Dlaczego?
Ponieważ zająłem jedno z ostatnich miejsc w wyścigu. Tak czy siak nadszedł czas studiów, rower został odwieszony na półkę, a siedzący tryb życia przyczynił się do wzrostu wagi (nigdy nie miałem postury kolarskiej). Po ukończeniu studiów w ramach powrotu do formy kupiłem nowy rower i przez dwa lata próbowałem ścigać się w wyścigach MTB organizowanych na Mazowszu. W wyścigach nie patrzyłem na zajmowane pozycje. Wtedy sukcesem było dla mnie dojechanie do mety, ale pamiętam dokładnie mój pierwszy wyścig tamtego okresu, w którym dojechałem na metę mniej więcej w połowie stawki. Jednocześnie moja strata do zwycięzcy była tak olbrzymia, że nie mogłem w to uwierzyć. Po tych dwóch latach z jakiegoś powodu znowu straciłem motywację i przez kolejne 10 lat nie jeździłem praktycznie wcale. Moment zwrotny nastąpił na przełomie 2018/2019, kiedy podszedłem do kolarstwa już zupełnie inaczej. Zdobyłem wiedzę (internet), kupiłem trenażer (urządzenie, w które można wpiąć swój rower i trenować w domu) i zacząłem trenować.
Czy sezon na rower u Ciebie trwa cały rok czy dotyczy określonych miesięcy?
Co do zasady pojęciem sezon określamy okres od pierwszego startu (wyścigu) w danym okresie do ostatniego. W moim przypadku sezon trwa mniej więcej od kwietnia do października. Natomiast tak, zdecydowanie jeżdżę (trenuję) cały rok.
Jak się przygotowujesz do sezonu?
Jestem kolarzem amatorem, który jeździ po to, żeby czerpać z tego radość. Jednak przygotowanie do sezonu wygląda bardzo podobnie jak u zawodowców. Najlepiej o tym świadczy fakt, że podobnie jak wielu kolarzy amatorów mam swojego trenera, który planuje mi treningi. Rok mam podzielony na makrocykle (okres przygotowawczy, okres startowy, okres odpoczynku). Każdy makrocykl jest podzielony na mezocykle (zwykle jest to okres ok 1 miesiąca), a te z kolei na mikrocykle (dni tygodnia). Każdy cykl jest dokładnie zaplanowany i ma swój cel. Mam okresy regeneracji (kiedy trenuję mało lub prawie wcale). Są okresy treningów długich (nawet do 5-6h dziennie) i są okresy, kiedy godzin treningowych jest mniej, ale treningi są bardzo intensywne. Ogólnie przygotowanie jest bardzo obciążające, zarówno fizycznie, psychicznie jak i czasowo. W 2020 na rowerze spędziłem 450h, a najwięcej w okresie listopad - luty (nawet kilkanaście godzin tygodniowo).
Jeździsz też w drużynie firmowej – czy powstała ona z Twojej inicjatywy?
Tak, udało mi się zainicjować powstanie drużyny kolarskiej ANG. W trakcie pierwszego sezonu startów po przerwie (2019) jeździłem bez drużyny. Chciałem zobaczyć, jak obecnie wygląda środowisko i jak wyglądają wyścigi. Chciałem sprawdzić czy nadal mnie to interesuje. W trakcie sezonu powstał pomysł utworzenia lokalnej (mazowieckiej) drużyny ANG. Bardzo pomógł mi w tym Grzesiek Pacuk, który też jest jednym z naszych zawodników. Utworzenie drużyny nie było łatwe, ale udało się. W naszym debiutanckim sezonie zajęliśmy drużynowo drugie miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu Poland Bike Marathon
Do tego niektórym naszym zawodnikom udało się zająć bardzo wysokie miejsca w klasyfikacjach indywidualnych w swoich kategoriach wiekowych.
Co motywuje Cię do jazdy na rowerze – czy masz dni, kiedy Ci się nie chce, ale znajdujesz w sobie motywację i jednak jedziesz?
Lubię rywalizację. Nawet jeżeli nie wygrywam (bo daleko mi do tego) napędza mnie rywalizacja z innymi zawodnikami na moim poziomie. Lubię też rywalizację z samym sobą. Motywuję się, kiedy widzę postępy. Natomiast oczywiście są momenty demotywacji. Zazwyczaj demotywacja związana jest ze stresem w pracy, problemami rodzinnymi albo po prostu słabszym dniem. Problemem są też okresy przeziębienia, kiedy nawet 2-3 dniowa przerwa w treningach obniża motywację. Nie każdy to wie, ale dla zawodnika, którego sport jest pasją, bardzo często dużym problemem są dni regeneracyjne, kiedy zgodnie z planem nie powinien robić żadnego treningu. Czasami nawet taki zaplanowany dzień przerwy potrafi zdemotywować. Zdarzają się też treningi, szczególnie te dłuższe, kiedy w połowie treningu ma się ochotę zrezygnować. Mam na to bardzo prostą receptę - po prostu jadę przez pół treningu oddalając się od domu. Kiedy nadchodzi demotywacja i mam ochotę zakończyć trening i tak przecież muszę wrócić do domu
Czy masz jakieś sukcesy na swoim rowerowym koncie? Jakie?
Dla mnie największym sukcesem jest to, że udało mi się stworzyć drużynę ANG. Nie do końca wiem jak, ale udało mi się skompletować bardzo zgrany skład. W drużynie mamy kobiety i mężczyzn, młodszych i starszych – różnica wieku pomiędzy najstarszym zawodnikiem a najmłodszym to 30 lat, bardziej i mniej wysportowanych. Mimo tych różnic dogadujemy się doskonale, a atmosfera w drużynie jest bardzo pozytywna. Na drugim miejscu wśród sukcesów (co prawda nie moich indywidualnych) postawiłbym drugie miejsce naszej drużyny w klasyfikacji generalnej cyklu Poland Bike Marathon w debiutanckim sezonie 2020.
fot. Zbigniew Świderski
Co było/ jest największym wyzwaniem? Trasa, maraton, zbudowanie kondycji – inne, jakie?
Największym wyzwaniem dla mnie jest moja waga (a właściwie jej redukcja). Jak na kolarza (nawet amatora) mam bardzo dużą nadwagę. Niestety w kolarstwie 80% sukcesu to waga. Z nadmiarowymi kilogramami miałem problemy od zawsze i jestem świadom, że nie będę miał sylwetki typowego kolarza, ale będę walczył z kilogramami na ile będę mógł. Pandemia mi w tym jednak nie pomaga.
fot. Zbigniew Świderski
Jakieś wskazówki dla tych, którzy szykują swój do sezonu? I dla tych, którzy nie jeździli parę lat i chcą znowu zacząć jeździć?
Najważniejsza wg mnie wskazówka dla osób, które zaczynają przygodę z kolarstwem lub wracają po dłuższej przerwie - nie przesadzać. Porywając się z motyką na słońce można zrobić sobie krzywdę. Zaczynajcie powoli, a jeżeli będziecie trenować systematycznie forma przyjdzie/wróci.
Dziękujemy za rozmowę