Rafał Michalski, ekspert finansowy opowiada o nurkowaniu. Pasji, która jest jego metodą na zwolnienie codziennego tempa. To lekcja uważności, podziwiania piękna natury w parze z pokonywaniem własnych słabości.
Nurkujesz od 5 lat, czyli złapałeś już tzw. bakcyla. Jak to się zaczęło?
Od dłuższego czasu zastanawiałem się czy nie spróbować swoich sił. Obejrzałem wiele filmów z serii Discovery o ekspedycjach nurkowych badających wraki w różnych miejscach na świecie, ale decyzję zawsze odkładałem na później. Zmotywowała mnie żona oraz przyjaciele z ANG, od których w prezencie urodzinowym otrzymałem kurs podstawowy na zajęcia basenowe oraz kurs podstawowy kończący etap na otwartych wodach.
Przyznam, że początki były ciężkie. Wiele godzin spędzonych na omawianiu zasad bezpieczeństwa, konsekwencjach złego oddychania, zbyt szybkiego wynurzania, prawidłowej konfiguracji sprzętu, który trzeba modyfikować w zależności od dalszych uprawnień nurkowych. Do tego dochodzi też skupienie się na praktycznych aspektach nurkowania. Choć nurkowanie to z jednej strony ogromna odpowiedzialność i ryzyko, a z drugiej ambicja podjęcia wyzwania i chęć zobaczenia świata, do którego nie każdy ma dostęp. Najtrudniej jest wyrobić w sobie dobre praktyki, dzięki którym nurkuje się bezpieczniej i pewniej. Na całe szczęście miałem wymagającą kadrę instruktorów z Poznańskiego Centrum Nurkowego Nautica, z którymi do dziś, spotykam się w wielu ciekawych miejscach na nurkowaniu.
Podczas naszej rozmowy telefonicznej wspominałeś, że przeszedłeś pasowanie na nurka. Jak wyglądało?
Jest to zabawna ceremonia. Pasowanie na „pełnoprawnego” miało miejsce po zakończeniu części praktycznej na wodach otwartych i zadaniu egzaminu teoretycznego i praktycznego. Pasowanie odbyło się w gronie wszystkich nurków, którzy znajdowali się na obozie nurkowym. Świeżo upieczony nurek zakuwany jest w „dyby” a następnie pyta się go: „Czy jest świadom obowiązków, które na Tobie ciążą wstępując w Brać Nurkową J”. Po odpowiedzi na kolejne pytania następuje chwila mianowania na nurka, czyli nic innego jak okładanie po „czterech literach” takiego delikwenta płetwą przez wszystkich tam zebranych. Uroczystość wesoła, ale też i bardzo symboliczna, ponieważ od tego momentu można pełnoprawnie nurkować z innym partnerem nurkowym bez nadzoru instruktorskiego. Stajesz się nurkiem – aczkolwiek to dopiero początek drogi zdobywania kolejnych wymaganych uprawnień i specjalizacji.
Wróćmy do nurkowania, gdzie najchętniej nurkujesz?
Z uwagi na obowiązki domowe i zawodowe najczęściej organizujemy weekendowe wypady nad polskie jeziora. Chętnie gościmy nad Jeziorem Powidzkim. Mamy tam bardzo fajny akwen, a dodatkowo całą bazę nurkową z podwodną infrastrukturą do oglądania i sprawdzania swoich umiejętności. Nurkujemy też nad Jeziorem Pilskim – dobra baza oraz zatopione modele dinozaurów i bujne podwodne życie. Bardzo ciekawym miejscem do nurkowania są też nieczynne kamieniołomy, które zostały zalane wodą i przystosowane do nurków technicznych z umiejętnościami dobrej pływalności. Znajdują się tam liczne poręczówki prowadzące nurków do zatopionych samolotów, łodzi, czy innych podwodnych atrakcji. Jednym z takich miejsc do podwodnego zwiedzania jest np. Kamieniołom Piechcin czy też „Koparki” w dawnym kamieniołomie „Gródek” w Szczakowej. Polska jest pod względem technicznym bogata w ciekawe miejsca do nurkowania.
Jakie masz marzenie, gdzie chciałbyś pojechać, co zobaczyć?
Oj, jest ich wiele… Jestem dopiero na początku drogi zdobywania uprawnień, które pozwolą mi rozpocząć na większą skalę rozwijać pasję w kierunku nurkowania wrakowego czy też jaskiniowego. Wiąże się to niestety z kolejną zmianą konfiguracji sprzętu, który posiadam i wymogiem zaliczenia kolejnych kursów jaskiniowych i specjalistycznych. Dodatkowo plany wyjazdowe pokrzyżowała pandemia. Bardzo bym chciał wyjechać do Meksyku. Pod względem nurkowań jest to rewelacyjne miejsce z uwagi na liczne wyspy np. Cozumel czy też wyspy Socorro - bogactwo podwodnych gatunków ryb, rekinów, mant nie wspominając o licznych wielorybach, które można tam spotkać w okresie jesiennym. Z bliższych miejsc to zdecydowanie Norwegia, gdzie możemy zrobić nurkowania wrakowe. Świetnym miejscem są Lofoty – jest to archipelag 7 wysp, które daje pełną paletę możliwości: od nurkowania wrakowego, po lasy wodorostów, formacje skalne, groty kończąc na możliwości spotkania orek. Sądzę, że tam skierowane będą moje pierwsze większe wyprawy nurkowe.
Co było dla Ciebie największym wyzwaniem i co radzisz innym w podobnej sytuacji?
Było wiele takich rzeczy. Począwszy od pierwszego zejścia z automatem pod wodę, gdy nie wiedziałem, ile możliwości daje automat oddechowy i na jak wiele sposobów może on być pomocny. Kolejnym było nabieranie umiejętności utrzymywania się w toni, czyli bezwładnego zawiśnięcia na danej głębokości, gdzie jedynym elementem, który się wykorzystuje jest oddech i jego regulacja, aż do wielkiej sztuki jaką jest wynurzanie. W nurkowaniu ciągle przewijają się pojęcia: prawidłowy oddech, regulowanie oddechu. To właśnie od niego najwięcej zależy. Prawidłowy rytm oddechu pod wodą pozwala na wydłużenie czasu nurkowania z 30 min do nawet 1,5h (korzystając z tej samej pojemności butli), czego konsekwencją jest zużywanie znacznie mniejszej ilości powietrza z butli czy też uniknięcia zwiększonego zmęczenia przy dłuższym nurku.
Co radzę? Przede wszystkim zacząć przygodę z nurkowaniem przy wsparciu profesjonalnej szkoły nurkowej, która na zajęciach basenowych nauczy nas, jak prawidłowo oddychać, jak dobrać i wyważyć siebie i sprzęt, wprowadzi w techniki ratownictwa. Są one bardzo ważnym elementem, aby w potrzebie uratować swojego partnera nurkowego czy też czuć się po prosu bezpiecznie pod wodą. Żyjemy w ciągłym biegu, szybko, nieuważnie a nurkowanie jest moją metodą na zwolnienie tempa. Kiedy schodzisz pod wodę widzisz zupełnie inny świat – piękno natury, cisza i spokój …. Jeśli lubisz wyzwania, adrenalinę i pokonywanie swoich słabości to nurkowanie jest zdecydowanie dla Ciebie.
Dziękuję za rozmowę.