Dlaczego akurat zacząłeś trenować triathlon?
Długa historia. Po urazie kręgosłupa, który miałem w 2016 roku musiałem po 20 latach grania w koszykówkę zawiesić buty na kołku. A, że napędza mnie rywalizacja sportowa, szukałem ujścia adrenaliny i możliwości rywalizacji. W stronę triathlonu trochę pchnęła mnie była żona, trochę zainspirowała mnie znajoma, którą zatrudniłem w ówczesnej firmie doradztwa kredytowego i obserwowałem jej osiągnięcia na FB czym doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Co weekend pudło w AG (age group - kategoria wiekowa), co jakiś czas pudło w kategorii Open. Pływam od dziecka, rowery to moja pasja a od 2009 roku regularnie biegam. No i cykl Iron Man - kiedyś kultowy, dziś kolejny wielki produkt marketingowy to cel, który sobie obrałem- może nie cel ale zawsze się zastanawiałem jakie to uczucie stanąć na mecie takich zawodów. Założenie było takie, żeby po 5 latach treningu wystartować na pełnym dystansie Iron Man, czyli 3,8 km pływania, 180 km roweru i maraton do przebiegnięcia. Na mecie każdy słyszy: You are THE IRON MAN! Choć Covid-19 wpłynął na to, że zrealizuję ten cel dwa lata później niż zakładałem, to mam cel, do którego dążę.
Co jeszcze motywuje Cię do treningów?
Poza czynnikiem rywalizacji, który bez wątpienia motywuje mnie do treningów, triathlon jest bardzo wszechstronnym sportem, zmuszającym do pokonywania swoich lęków i przekraczania granic wytrzymałości. Do tego, wbrew pozorom, jest mało kontuzjogenny. Pływanie wręcz odpręża, rower jest bardzo stabilnym sportem kardio a bieganie pomaga na kręgosłup. Oczywiście dzieje się tak przy umiejętnym trenowaniu pod okiem fachowców.
Od czego zacząłeś? Jak długo przygotowywałeś się do udziału w pierwszym triathlonie? Jakim?
To był początek 2019 roku, pojechałem na obóz triatlonowy zobaczyć „czym to się je”. Trafiłem na dość zaawansowaną grupę i kultowe góry w Hiszpanii, które mocno zweryfikowały moją kondycję. Przekonałem się, że wile lat uprawiania sportu drużynowego jest czymś innym w porównaniu z tym co oferuje triatlon. To zupełnie inny rodzaj wysiłku psychicznego i fizycznego. W koszykówce jak masz gorszy dzień to trener sadza cię na ławce albo za karę nie jedziesz na zawody… Tu co, staniesz na środku jeziora? Przewrócisz się na rowerze do rowu i wezwiesz helikopter? Zafascynowało mnie to, jak wiele dają indywidualne sporty wytrzymałościowe. Po powrocie z pierwszego obozu natychmiast zapisałem się na kolejny, poznałem swojego pierwszego trenera, wybitnego zawodnika na dystansie olimpijskim i pierwszy rok spędziłem pod jego okiem szykując się do zawodów, które… wydawały mi się czymś niemożliwym do zrealizowania, czymś nieosiągalnym dla mnie. A to dystans ¼ Iron Man, czyli 950 m pływania, 45 km roweru i 10,5 km biegu… Trener wyznaczył mi cel – udział w zawodach na koniec maja w Płocku – był to test sprawdzający. Uczucie, jakie mi towarzyszyło przed pierwszym startem jest nie do opisania. Dołożyłem do tego treningi biegowe z jednym z najlepszych polskich zawodników na dystansie 1500 m. Trener na siłowni musiał mocno pracować nad moją głową i ciałem. Gdy zobaczyłem, jaki jestem wolny na pływaniu, zapisałem się do szkoły doskonalenia pływania. Dodam, że wcześniej wydawało mi się, że wskoczę do wody i wszystkich zjem na pierwszych 50 metrach.
Co uważasz za swój triathlonowy sukces?
Mam na swoim koncie 7 startów w pierwszym roku, wszystkie ukończone, każdy start lepszy od kolejnego. Po pierwszej mecie w Płocku okazało się, że nie tylko ta meta jest dla mnie osiągalna, ale mam duży zapas sił. Zacząłem ciężej trenować, dwa treningi dziennie, właściwie cały rytm dnia w pierwszym roku startów podporządkowałem przygotowaniu pod kolejne zawody. Rano trening, potem do pracy, wieczorem kolejny trening albo regeneracja. Na zakończenie pierwszego sezonu zrealizowałem większość założeń i zacząłem osiągać wyniki, które do tej pory mi się nie śniły. W tym miejscu chciałbym oddać, jak wielką rolę pełni w życiu sportowca trener – samemu NIGDY bym się nie zmusił do takiego przekraczania granic. Niedawno odkryłem, że droga jest ważniejsza niż cel i samo trenowanie trzech dyscyplin jednocześnie jest pasjonujące.
Z czego jesteś dumny?
Jestem dumny z tego, że na koniec 2020 roku pobiegłem pierwszy w życiu półmaraton z czasem 1;43 co przy moich 203 cm wzrostu i 111 kg wagi jest po prostu dobrym wynikiem. Dodam, że 3, 4 lata wcześniej ledwo przebiegałem 10 km poniżej godziny. Dobre wyniki to bardzo stymulujące uczucie, ale jestem też dumny z tego, że odnalazłem w trenowaniu przyjemność i sposób spędzania wolnego czasu. Poznałem też świetnych ludzi, to nie jest tak, że to dyscyplina indywidualna- oczywiście startujesz sam i jesteś zdany na siebie ale zawsze trening w grupie ciągnie do góry. Zacząłem propagować zdrowy, aktywny tryb życia, rozwinąłem swoją wiedzę z zakresu żywienia i suplementacji. Niestety Covid mocno zatrzymał świat i trzeba było zmienić podejście.
Przestałeś trenować?
Absolutnie nie. Zmieniłem trenera na mojego kolegę, który jest z tego samego miasta co ja. Tym samym zamiast 4 trenerów miałem jednego od triatlonu w całości i jednego od przygotowania motorycznego i siłowego. To pozwoliło mi obniżyć koszty, ale też zdecydowanie poprawiło moje wyniki. Wykorzystałem ten okres do treningów tzw. bazowych. W czasie społecznej izolacji na ulicach było pusto więc było bezpieczniej na rowerze, jeziora były puste i spokojnie można było popływać, siłownię zrobiłem w mieszkaniu. Niestety w 2020 roku dwa razu zachorowałem na Covid-19 i to poprzestawiało wiele w moim życiu.
Co dokładnie masz na myśli? Jak choroba wpłynęła na Twoją kondycję?
Pierwsza fala z marca 2020 zatrzymała mnie na 3 tygodnie w domu, drugie zachorowanie z końca 2020 roku spowodowało, że na 5 miesięcy musiałem wstrzymać treningi i powoli dochodzę do siebie. Po pierwszej fali pandemii organizatorzy zawodów dostali zgodę na organizację imprez w zmienionej formie i środek i druga połowa roku były usiane zawodami, praktycznie co tydzień coś do wyboru Udało mi się zaliczyć w 2020 6 startów na dystansie ¼ Iron Man i pobić własne rekordy we z czego jestem dumny oraz pobiec półmararton gdański.. Rok 2021 to czysta rehabilitacja i budowanie formy od nowa – takie życie. Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że niezależnie od tego czy jest się amatorem czy półprofesjonalistą czy zawodowym sportowcem – Covid-19 sieje ogromne spustoszenie w organizmie i nie wolno tego lekceważyć. To nie jest tak, że odchoruje się tydzień, dwa i wróci do ciężkich treningów jakby się nic nie stało. Może jeden organizm to zniesie lepiej, inny – jak mój – gorzej. Dlatego zanim zaczniemy forsować nasze ciało na treningach trzeba absolutnie zrobić niezbędne badania: echo serca, tomografię płuc i kompleksowe badanie krwi. Zakładam, że ludzie aktywni i świadomi robią badania krwi raz na jakiś okres, więc będzie widać jakie ubytki spowodowała choroba. Dopiero po stwierdzeniu przez lekarza sportowego, że można wrócić do trenowania, przystępujemy do działania – ale z głową i dużą rozwagą. Powoli wracam do formy, niestety to boli widząc, że dwa miesiące wcześniej biegałem kilometr po 4.20 min a teraz 6.30 przychodzi mi z trudem.
Widać choroba mocno pokrzyżowała Ci plany. Jak się odnajdujesz w tej sytuacji?
Na własnym ciele przekonałem się, że to nie zwykła grypa. Zanim zachorowałem byłem z grupy sceptyków, natomiast po tym z jakimi objawami się zmierzyłem i jak wirus mocno mnie osłabił nie mam wątpliwości, że to poważna sprawa. Nie ma co się podpalać, choć Covid-19 u mnie praktycznie zniweczył dwa lata ciężkich treningów. Wiem, że najgorsze co mogę zrobić to wrócić do intensywnych treningów jakby nic się nie stało. Nie jestem lekarzem, ale oczywiście skorzystałem z szerokiego spektrum zakresu naszego ANG-owego pakietu opieki medycznej i zrobiłem wszystkie badania. Choć to dla mnie wyzwanie to rozumiem, że by wrócić do formy muszę słuchać lekarzy, że 2021 jest rokiem odbudowy formy. Także planuję jeden – góra dwa starty, aby sprawdzić, jak się czuję i w którym jestem miejscu. Oddaliła się również wizja startu na pełnym dystansie ironman, na razie o tym nie myślę, wszystko zależy od tego jak szybko moje ciało upora się z objawami pocovidowymi.