Nie każdy wpada na pomysł, aby zostać przewodnikiem. To była Twoja inicjatywa, a może ktoś Cię zainspirował?
Jeszcze w liceum, w 1997 roku, zrobiłem kurs pilota wycieczek zagranicznych. Podczas studiów, przez wakacje, pracowałem jako pilot wycieczek objazdowych z Polski po Wielkiej Brytanii, Włoszech i Grecji. W 1998 roku przeprowadziłem się do Warszawy z Zagłębia Dąbrowskiego i zacząłem tutaj studia na Uniwersytecie Warszawskim. Pamiętam jak w 2002 roku przyjechali do mnie znajomi z USA i oprowadzałem ich po Warszawie. Szliśmy sobie Krakowskim Przedmieściem i próbowałem im opowiedzieć co nieco o mijanych przez nas kościołach, pomnikach i pałacach. I wtedy uświadomiłem sobie jak mało wiem o Warszawie. Dużo lepiej znałem historię i zabytki Londynu czy Aten, gdzie oprowadzałem wycieczki niż miasto, w którym mieszkałem od 4 lat i które pokochałem właściwie od początku mojej przeprowadzki. Postanowiłem pogłębić wiedzę o Warszawie, jej historii, zabytkach i ludziach, którzy tę historię tworzyli. Tak, żeby już zawsze móc opowiedzieć znajomym kilka ciekawych historii, faktów, może legend o tym mieście. Uznałem, że najlepiej będzie poznać Warszawę od ludzi, którzy ją znają od podszewki – od przewodników po Warszawie.
Jakie działania pojąłeś? Zapisałeś się na kurs?
Tak, zapisałem się na kurs przewodnika po Warszawie w Warszawskim Oddziale Przewodników PTTK. Miałem wielkie szczęście być uczonym fachu przez przewodników z kilkudziesięcioletnim stażem pracy.
Jak wspominasz ten czas? Czego się uczyłeś?
Kurs był dosyć wymagający i czasochłonny. Trwał pół roku i składał się z części teoretycznej i praktycznej. We wtorki i czwartki po południu spotykaliśmy się w siedzibie Warszawskiego Oddziału Przewodników PTTK w zabytkowej kamienicy Hoserów przy Al. Jerozolimskich 51 i mieliśmy wykłady z historii Polski, Warszawy, historii sztuki itp. A w weekendy były zajęcia terenowe np. śladami architektury sakralnej, Powstania Warszawskiego, wycieczki po Starym Mieście, Powązkach, Śródmieściu itp. W ramach tych zajęć dane było mi odwiedzić miejsca, których nigdy wcześniej, ani potem nie odwiedziłem. Na przykład byliśmy całą grupą kursantów w mieszkaniu pani Danuty Dziekańskiej, siostry Jana Bytnara „Rudego” przy Al. Niepodległości 159. Było to mieszkanie, z którego Niemcy 23 marca 1943 roku aresztowali „Rudego”, i do którego nigdy już nie wrócił.
A jak wyglądał egzamin?
Od samego kursu jeszcze bardziej wymagający był egzamin przed komisją powołaną przez Wojewodę Mazowieckiego (tak się zdawało ten egzamin w 2003 roku). Składał się on z części pisemnej, testowej i ustnego egzaminu przed komisją. Do tej pory pamiętam, że jedno z pytań zadanych mi przez komisję dotyczyło wymienienia i omówienia rezerwatów przyrody w Warszawie! Ostatnim etapem egzaminu był spacer po Warszawie z członkami komisji egzaminacyjnej, na którym kandydatom na przewodników na bieżąco zadawano pytania na temat otaczających nas miejsc i w jaki sposób np. poprowadzilibyśmy wycieczkę z punktu A do punktu B i co ciekawego zobaczylibyśmy po drodze.
Szczęśliwie udało mi się zdać egzamin za pierwszym razem! Jako ciekawostkę dodam, że razem ze mną robili kurs i zdawali egzamin m.in. Michał Krasucki, obecny Stołeczny Konserwator Zabytków (wtedy student historii sztuki UW) oraz znany dziennikarz sportowy Michał Kołodziejczyk (wtedy student Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW).
Zdałeś egzamin i co dalej?
Okazało się, że mam talent do bycia przewodnikiem miejskim i zaraz po zdaniu egzaminu (byłem już wtedy na ostatnim roku studiów) zacząłem współpracę z Przewodnickim Biurem Turystycznym PTTK „Trakt” z ul. Kredytowej 6, skąd dostawałem zlecenia na wycieczki po Warszawie. Były to z reguły wycieczki szkolne lub zagraniczne (oprowadzam też w języku angielskim). Brałem też udział w różnych akcjach specjalnych, np. byłem przewodnikiem w miejskim autobusie turystycznym linii 100. Pamiętam zdziwienie niektórych podróżnych, którzy wsiadali do tej potocznie zwanej „setki”, myśląc, że jest to zwykły autobus miejski a tam się okazuje, że jakiś facet z mikrofonem opowiada o zabytkach mijanych za oknem.
Czy jest część Warszawy, po której szczególnie lubiłeś/ lubisz oprowadzać wycieczki?
Są to niewątpliwie Łazienki Królewskie. Miałem to szczęście, że Łazienek uczył nas, młodych przewodników, śp. profesor Marek Kwiatkowski. Pierwszy dyrektor i organizator Muzeum Łazienki Królewskie. Człowiek arcyciekawy i potrafiący w sposób niezwykle interesujący przekazać swoją olbrzymią wiedzę o Łazienkach. Bez wątpienia zaszczepił on do mnie szacunek, podziw i miłość do tego miejsca. Powodów, dla których lubię tam oprowadzać wycieczki jest kilka. Po pierwsze w mieście bardzo mocno zniszczonym przez wojnę zabytki znajdujące się w Łazienkach Królewskich prawie w ogóle nie ucierpiały. Pamiętajmy, że np. obecny budynek Zamku Królewskiego liczy sobie zaledwie 37 lat, zakończenie odbudowy nastąpiło w 1984 roku. Więc na tym tle Pałac na Wyspie, który wygląda dokładnie tak, jak wyglądał pod koniec XVIII w., za czasów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jest prawdziwym staruszkiem i ewenementem w Warszawie. Bardzo łatwo można tam poczuć atmosferę panującą za czasów ostatniego króla Polski, kiedy np. zwiedza się jego sypialnię z zachowanym łożem królewskim.
Lubię też Łazienki za ten uroczy klimat parku królewskiego z końca XVIII wieku, z zachowaną siatką ścieżek i dróg – dokładnie tak jak wyglądało to 250 lat temu. Dzięki temu bardzo łatwo można sobie wyobrazić jak pewnego zimnego i ciemnego wieczoru 29 listopada 1830 roku kilkunastu spiskowców rusza spod pomnika Jana III Sobieskiego na Agrykoli, przechodzi przez Łazienki i idzie pod Belweder pojmać wielkiego księcia Konstantego zapoczątkowując Powstanie Listopadowe. Wszystko to działo się dokładnie w tym miejscu i na tych samych ścieżkach, po których dzisiaj chodzimy po Łazienkach. Jak dla mnie jest to niesamowite – prawdziwa podróż w czasie.
Gdybyś miał dziś zabrać gościa z zagranicy to co by znalazło się na liście miejsc do odwiedzenia?
Zwykle goście zagraniczni zwiedzają Stare Miasto, Łazienki Królewski i Pałac w Wilanowie. Od pewnego czasu dołączyły do tych „twardych” punktów programu dwa muzea: Powstania Warszawskiego i Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Jeśli chodzi o muzeum Polin to odkrywcze bywa – nie tylko dla gości z zagranicy - że Warszawa przed II wojną światową była największym żydowskim miastem w Europie i drugim największym na świecie, po Nowym Jorku.
Przy okazji zwiedzania tych miejsc opowiedziałbym o niełatwej i ciekawej historii Polski, jej początkach i rozwoju, przyłączenia Mazowsza do Królestwa Polskiego dopiero w 1526 roku (Stare Miasto); chwilach wielkiej chwały związanych z królem Janem III Sobieskim i Wiktorią Wiedeńską (Pałac w Wilanowie) i upadku Rzeczypospolitej – to już przy okazji Łazienek Królewskich i historii ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Co jeszcze byś polecił?
Koniecznie chciałbym, żeby ten turysta zobaczył dwa pomniki. Pierwszy z nich to niezwykle sugestywny pomnik Pomordowanym i Poległym na Wschodzie na ul. Muranowskiej. Drugi to pomnik Powstania Warszawskiego na pl. Krasińskich. Spod pomnika przeszlibyśmy na środek placu Krasińskich, gdzie znajduje się właz do kanałów, którymi 1 i 2 września 1944 ewakuowali się Powstańcy do Śródmieścia w okolice ul Wareckiej. Nam droga górą przez Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat zajęłaby spacerem 30 minut, im (jeśli dane im było przeżyć) zabierała od 4 do 6 godzin.
Z kolei turysta z Japonii z pewnością chciałby zwiedzić Warszawę Fryderyka Chopina. Jego zaprowadziłbym m.in. do cechującego się doskonałą akustyką kościoła ewangelickiego św. Trójcy, gdzie młodziutki, 15. letni Fryderyk Chopin koncertował dla cara (i króla Polski) Aleksandra I. Carowi tak spodobał się talent młodego muzyka, że z wdzięczności wręczył mu na zakończenie koncertu drogi pierścień z brylantem.
Czy są jakieś miejsca w Warszawie, które uważasz za niedocenione i godne uwagi?
Są trzy takie miejsca. Pierwsze związane jest z przyrodą. I jest to prawy brzeg Wisły. Jest to pewien ewenement, że w stolicy dużego, europejskiego kraju znajduje się nieuregulowana, właściwie dzika rzeka. Polecam spacer prawym brzegiem! Szybko zapomina się, że jest się w stolicy Polski a wydaje się jakbyśmy pokonywali szlaki na Mazurach.
Dwa pozostałe to zabytki. Pierwszy z nich to kościół św. Antoniego w parafii św. Bonifacego przy ul. Czerniakowskiej. Nigdzie indziej w Warszawie nie ma tak bogatego i oryginalnego, barokowego wystroju wnętrza. Uwagę zwracają przepięknie rzeźbione plafony. Godzinami można na nie patrzeć.
Drugi to zabytek świecki – Teatr Stanisławowski znajdujący się w Starej Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich. Polecam pójść na koncert Polskie Opery Królewskiej, której siedzibą jest właśnie Teatr Stanisławowski. Poza doskonałą akustyką będą nam towarzyszyć niesamowite wrażenie z tego, że siedzimy sobie w oryginalnych XVIII wiecznych wnętrzach i słuchamy muzyki skomponowanej w tamtych czasach. Jak za króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Prawdziwa podróż w czasie.
Twoja wiedza robi duże wrażenie.
Od zawsze traktowałem to zajęcie jako hobby, możliwość lepszego poznania miasta, ludzi, przekazania im wiedzy i pewnych wartości (szczególnie młodzieży). Bardzo dobrze czułem się w środowisku przewodników po Warszawie, które ma swoją specyfikę… Mam nadzieję, że na emeryturze będzie mi dane ponownie mocniej zaangażować się w ten fach.
Dziękuję za rozmowę!